Twórcą Calling Voice Project jest Mirek Wójcik. Mimo, że "Masq Of Grotesque" nie była złą płytą to "Vestigial Element" jest albumem o niebo lepszym. Słychać, że autor nie zmarnował tych kilka lat od wydania pierwszego materiału i zanotował spory progres.
Na "Vestigial Element" dzieje się wiele. Nie będę operował tu systematyką czy terminologią. Muzyka Calling Voice Project wymyka się bowiem tradycyjnym podziałom i przyporządkowaniom. Kompozycje są momentami mocno zrytmizowane, wartkie i pulsujące, ale popadamy również w melancholijne i nastrojowe klimaty.
Moim faworytem jest zwłaszcza utwór "The Island", który brzmi jak rozmowa maszyny cyfrowej z analogową. Oba te kody wspaniale tu ze sobą współgrają, przenosząc słuchacza w obszary penetrujące duchowe sfery egzystencji. "The Island" kończy się zbyt szybko. Odczułem niedosyt wspaniałych fortepianowych pochodów, które pojawiły się w pewnym momencie i przedwcześnie zakończyły.
"Vertigial Element" jest materiałem wszechstronnym. Słuchając płyty każdy może mieć własne skojarzenia. Autor nie narzuca jedynie słusznych interpretacji. Osobiście muzyka Calling Voice Project klimatem kojarzy mi się czasem z koncertami trójmiejskiego Wieloryba z lat dziewięćdziesiątych. Innym razem słyszę w oddali mazurki i polonezy Szopena delikatnie pobrzmiewające w towarzystwie szumu fal i wiatru...
Fort Lyck: Nasza ostatnia rozmowa odbyła się ponad 4 lata temu.
Wydałeś kolejny album Calling Voice Project, który dość znacznie różni
się od materiału zawartego na "Masq of Grotesque". Co się zmieniło u Ciebie
jako artysty tworzącego CVP od tamtego czasu?
Mirek Wójcik: Owszem, materiał jest inny. Niewątpliwie bardziej dopracowany, koncepcyjny, organiczny, spójny. Myślę, że krystalizuje on mój charakterystyczny, raczej eksperymentalny styl, oparty na intensywnych perkusjonaliach, mocnym, wyraźnym pulsie, specyficznej psychodelii, szczypcie muzyki klasycznej, filmowej etc. Poza tym nadal tworzę i produkuję samodzielnie. Wszystko od podstaw. Tu nie ma żadnych zmian. Na razie...
- Jak w kilku słowach określiłbyś o czym opowiada Vestigial Element ?
- Odpowiem bez zbędnego silenia się na oryginalność - o życiu. Jego niezrozumiałej złożoności. O samotności, miłości, zatraceniu, alienacji. O marginalizowaniu wrażliwości, życia wewnętrznego...w nieco niekonwencjonalny sposób. Chodzi mi o poetykę, abstrakcję w tekstach itd. Muzyka wypełnia z kolei zadanie zilustrowania różnorodnych doznań rzeczywistości, opowiedzianych przez pryzmat indywidualnych (i nie tylko) interpretacji. To niekoniecznie ścisły plan, raczej spontaniczny efekt.
- Powiedz mi czy naprawdę w tej chwili tak trudno jest znaleźć odpowienią firmę,
która mogłaby wydać Twój krążek?
- Łatwo nie jest. To fakt. Może dlatego, że moja muzyka jest raczej "niegatunkowa". Jeśli chodzi o zasady, styl, charakter, formę, wydźwięk to sytuuje się trochę poza mainstreamem. Nie ma tu żadnych komponentów ideologicznych, schematów. Celem jest muzyka i jej opowieść...Od momentu wydania "Vestigial Element" (tytuł nieco neologiczny) próbuję intensywniej niż poprzednio zainteresować różnych ludzi i wytwórnie, a także stacje radiowe, tego typu twórczością. Wierzę, że ktoś to ostatecznie zauważy i zrozumie, a w konsekwencji będzie chciał podjąć współpracę.
- Masz rację mówiąc, że muzyka CVP jest ponadgatunkowa. Rzeczywiscie ciężko ją
przyporządkować do jakiegoś nurtu aczkolwiek gdzieniegdzie kojarzy mi się z tym
co w latach dziewięćdziesiątych nagrywał trójmiejski Wieloryb. I bardziej chodzi tu o klimat
aniżeli strukturę utworów... - Czy zgodzisz się z twierdzeniem, że "Vestigial Element" to płyta bardziej mroczna od poprzedniczki?
- Być może. Myślę, że to jednak zawsze kwestia indywidualnego odbioru, nastawienia. Materiał na Vestigial Element jest silnie zróżnicowany. Poszczególne utwory, z wyjątkiem dwóch instrumentalnych, mają wspólny mianownik - względem formy, klimatu. Tu twierdzę, że muzyka jest bardziej...kwaśna, nieoczywista, aniżeli mroczna. Przyznam, że poprzez swoją muzykę chcę przede wszystkim przesłać odbiorcy maksymalnie dużo emocji, o bardzo dużej rozpiętości...
- Te emocje na "Vestigial Element" są bardzo odczuwalne. Ktoś kiedyś powiedział, że te negatywne są bardziej szczere i dużo bliższe naturze człowieka. Zgodzisz się z tym ?
- Coś w tym jest...Szczerość w przekazie emocjonalnym jest dla mnie jednak niezależna od rodzaju emocji. Przyglądając się naturze współczesnego człowieka emocje wydają się anachronizmem, uciążliwym balastem. A "Vestigial Element" właśnie do tego nawiązuje. Wskazując na zanikający pierwiastek, cząstkę duchową, pozostałość podlegających degradacji w (z)dehumanizowanej rzeczywistości, opartej zbyt często na bilansie zysków i strat.
- Swego czasu w jednym z wywiadów powiedziałeś, że w muzyce celem nie może byc wyłącznie oryginalność, niepowtarzalność, ale naturalizm działań twórcy w relacji z otwartym odbiorcą. Nadal tak uważasz?
- Oczywiście. Każda twórczość to kontakt. Rodzi więź, reakcję na linii twórca - odbiorca. Istotne jest dla mnie, aby muzyka była wytworem naturalnej potrzeby, nie koniunkturalizmu, czy konformizmu itp. Natomiast oryginalność to rzecz, która jak sądzę towarzyszy mojej muzyce. Trzeba jednak pamiętać, że w tych czasach trudno zrobić coś zupełnie nowego albowiem wszytko zostało już zrobione. No, może prawie wszystko...
- Przy okazji wydania poprzedniej płyty mówiłeś mi, że
masz w zamiarze podjęcie próby wydania mini albumu klasycznego.
Czy plany te są cały czas aktualne?
- Myślę, że tak. Przy czym zostawiam to na przyszłość. Klasyka, nawet eksperymentalne brzmienia klasyczne, to potężne wyzwanie koncepcyjne i techniczne. Mam jeszcze plany co do ostrzejszych brzmień. Mam też nadzieję, że wydam za kilka lat kolejny album. Być może będzie więcej brzmień akustycznych, przestrzennych, wplecionych w charakterystyczny dla mnie pejzaż.