strona główna
wywiady
artykuły
fotoblog
linki
kontakt
  dark ambient<>industrial<>experimental<>martial

VOCODERION > electro dziewczyna

Muzyka Vocoderion to urokliwa, pełna kosmicznych wibracji dźwiękowa faktura. Kraina zagadkowych nutek pobrzmiewających gdzieś pośród międzyplanetarnej przestrzeni. Nagrania Vocoderion usłyszałem po raz pierwszy kilka lat temu. Zachwyciły mnie charakterystycznym klimatem i dojrzałym brzmieniem.


vocoderion

FORTLYCK.PL: W Twoich nagraniach pojawiają się delikatne nawiązania do wielkich klasyków elektroniki... Czy porównania do J. M. Jarre`a czy Klausa Schultze są tu na miejscu?

VOCODER: Każdy konfrontuje nowo poznany utwór z czymś co lubi. Oczywiście, porównanie do takich sław jak Schultze czy Jarre, bardzo mi schlebia. Cenię sobie twórczość obu panów. Lubię od czasu do czasu posłuchać ich muzyki. Nie mogę jednak nazwać się fanką. Swego czasu na jednej z imprez elektronicznych pomylono mój utwór z Jarre'm. Myślę, że takie zdarzenie ucieszyłoby każdego muzyka elektronicznego.

-Jak określiłabyś swoją muzykę pomijając takie określenia jak : synth pop, klasyczna elektronika, electro itp.?

- Niektórzy słuchacze widzą w moich utworach elementy Laser Dance albo Jarre'a. Inni postrzegają je jako wykwit demosceny - amigowe "plumkanie", a jeszcze inni nazywają je dark ambientem. Dla mnie to nic innego jak po prostu szeroko pojęta muzyka elektroniczna. Termin bezpieczny i daleki od zbędnych wycieczek w stronę tzw. szufladek. Niektóre utwory są bardziej osobiste i z pewnym przekazem jak np "Blindman". Inne zostały natomiast nagrane częściowo na prośbę wydawcy (mówię o płycie). Mają szybsze tempo i bardziej wpadają w ucho. Mimo, iż nie jestem przywiązana w równym stopniu do wszystkich utworów, to każdy z nich miał w mojej głowie swoją wizualizację. Z pewnością bardziej zrozumie tą muzykę ten, kto widział grafiki mojego autorstwa, czytał opowiadania... Cała moja twórczość to wizja pewnego świata, zaplanowanego z najmniejszymi detalami, tworzonego skrupulatnie od wielu lat.

- Czyli Twoją muzykę, opowiadania oraz grafiki należy traktować jako jedną całość, a nie każdą z dziedzin osobno?

- Zauważam coś podobnego u wielu artystów. Gdy oglądam prace graficzne jakiegoś muzyka, potrafię znaleźć w nich mniejsze lub większe odzwierciedlenie tego co skomponował. Ci, którzy grają, a nigdy w życiu niczego nie spróbowali narysować (i nie mam tu bynajmniej na myśli kwiatków na serwetce, nabazgranych podczas rozmowy przez telefon lub w knajpie przy piwie)- nie mają pojęcia ile tracą. To bardzo poszerza horyzont... Człowiek ma przecież wiele zmysłów. Po co się zamykać?

- Na MySpace pośród wielu swoich zainteresowań podajesz także "Gwiezdne Wojny". Czy ten kultowy film również ma jakiś wpływ na Twoją muzykę?

- Na pewno ma. Nie potrafię jednak tego sprecyzować. Filmy pozostawiają w nas jakieś wspomnienia. Mamy nowe obrazy w głowie, modyfikujemy je. Czasem również pod ich wpływem nasz mózg tworzy marzenia, sny... W ten sposób film może wpłynąć na twórczość. Kiedyś czerpałam również inspiracje z innego obrazu, do którego mam duży sentyment. Chociaż znowu mówię tutaj o całokształcie swojej twórczości i swoich fascynacjach, a nie tylko o muzyce.

vocoderion

- Jak dużo czasu poświęcasz pracy nad swoimi utworami?

-Obecnie coraz mniej i bardzo z tego powodu ubolewam. Sporo rzeczy ostatnio zmieniło się w moim życiu. Na przykład miejsce zamieszkania. Z otoczeniem trzeba się oswoić, aby móc w nim tworzyć. Kiedyś bywało tak, że przy nadmiarze czasu wolnego potrafiłam skomponować utwór w niecałe dwa tygodnie. Bardzo dużo odsłuchuję podczas tworzenia, więc 14 dni to dla mnie ekstremum. Zazwyczaj przy przeciętnym zaangażowaniu utwór powstaje w miesiąc. Bywają i takie kompozycje, które porzucam na rok. Leżą wtedy spokojnie i czekają na świeży pomysł. Podejrzewam, że w najbliższym czasie usiądę do klawiszy... Nadszedł czas na coś nowego.

- Czy Twój pseudonim artystyczny to nawiązanie do vocoderów czyli urządzeń syntezujących i przetwarzających dźwięk?

- Często pracuję z takimi urządzeniami. Lubię bawić się przetwarzaniem dźwięku i głosu. Sprawia mi to olbrzymią frajdę. Vocoder to przede wszystkim mój nick w sieci, który towarzyszy mi... jakby się dobrze zastanowić - od 10 lat. Tak sygnuję również moje grafiki i opowiadania. W ten sposób nazywają mnie znajomi. Gdyby było to prostsze do zrobienia, pewnie uczyniłabym z tego pseudonimu swoje drugie imię. W branży muzycznej niestety nazwa ta została "zajęta" dawno temu. Zespół o nazwie "Vocoder" już istnieje, a jego twórczość bynajmniej nie przypomina mojej. Żeby nie rozstawać się ze swoim pseudo, wymyśliłam coś co jednoznacznie kojarzy się ze słowem "Vocoder", a nie będzie mylone z inną kapelą. Tak powstał Vocoderion.

- Niełatwo jest znaleźć Twoje płyty. Co poradzisz słuchaczom, którzy chcieliby nie tylko zapoznać się z nagraniami Vocoderion, ale także zakupić płytę?

- O ile się nie mylę to generator.pl miał na stanie jakieś egzemplarze... Nietrudno znaleźć w sieci kontakt do mnie. Nigdy nie zajmowałam się dystrybucją swoich płyt. Zawsze jednak będę w stanie skierować zainteresowanego w odpowiednie miejsce.

- Jak dawno i skąd wzięły się u Ciebie zainteresowania muzyką elektroniczną?

- Od dziecka słucham szeroko pojętej muzyki elektronicznej. Właściwie to od momentu, kiedy sama byłam w stanie włączyć magnetofon. Istnieją nawet utwory, które uwielbiałam mając trzy lata i uwielbiam je do dziś. W moim domu nigdy nie panowała atmosfera jakiegoś terroru, patriarchatu czy matriarchatu. Nikt nie zmuszał mnie do słuchania czegoś konkretnego, popierania konkretnych poglądów czy przekonań. Rodzice nie wciskali mi na siłę sieczki z TV , ale i nie zmuszali do utożsamiania się z ich idolami. Często bywało tak, że znalazłam w domu jakąś zapomnianą kasetę i słuchałam jej.

- Jimi Hendrix powiedział swego czasu : "... gdy tworzysz jesteś coraz bliżej swojego własnego nieba... ". Zgodzisz się z tym?

- O tak... Kiedy przeczytałam pytanie, uśmiechnęłam się. Za ten cytat oskarżono mnie w podstawówce o propagowanie satanizmu. Stare dzieje, ograniczeni ludzie - chciałoby się rzec. W szkole byłam odmieńcem pośród osób, którym wszelki indywidualizm kojarzył się z czymś niewłaściwym, co należy tępić... Nauczycielek, dla których założenie pończoch do łóżka jest największą perwersją, jaką są w stanie sobie wyobrazić... Jak już wcześniej powiedziałam - tworzę świat, kiedy marzę, kiedy śnię... Mój świat to takie moje niebo. Tworzę w głowie, a poprzez coś namacalnego - muzykę, grafiki, opowiadania pokazuję chociaż namiastkę tego osobom, które wyrażają chęć poznania.

vocoderion

- Czy można zatem powiedzieć , że twórczość Vocoderion to muzyka snu i marzeń.... ? A może emocji ? Lubisz penetrować te rejony?

- Bynajmniej. Trochę rozdmuchane wydaje mi się to określenie, takie "fantasy", a to zupełnie nie mój klimat. Czy lubię penetrować takie rejony? Uwielbiam tworzyć otoczenie, w którym doskonale się czuję. Świat, przestrzeń... Nigdy jednak nie dodałabym tak wzniosłej otoczki do swojej muzyki. Są w niej emocje. Na pewno. Także i racjonalność oraz jak to w elektronice bywa - matematyczna perfekcja. Może bardziej trafnym określeniem byłoby stwierdzenie, że twórczość Vocoderion to muzyka osoby, która bardzo mocno ceni sobie swoje marzenia.

- Przeglądając materiały dotyczące Vocoderion dość często spotkać można określenie recenzentów nazywających Cię Electro Dziewczyną... Podoba Ci się taka ksywka? (śmiech)

- Nie mam wpływu na to co ludzie piszą w internecie. Owszem, lubię słuchac electro... Spotykałam się z już z przeróżnymi, zabawnymi określeniami swojej osoby np. Space Lady, Keyboardzistka, Scandinavian Sweetheart, Predator's Wife, Terminatress, Kosmitka albo... Cyborgini. To tylko niektóre z nich. Może zatem być i Electro Dziewczyna. Określenia te są trafne, ale nieco śmieszą. Kiedy chwalimy się w gronie przyjaciół, kto miał najgłupsze przezwisko, wygrywam bez cienia wątpliwości.

- Dzięki za wywiad.

Rozmawiał Arkadiusz Zacheja




powrót do WYWIADY >>>

strona główna
wywiady
multimedia
naszywki
kontakt









copyright